wtorek, 21 października 2014

Miasto 44 - dwa różne spojrzenia

Miasto 44 z pewnością jest głośnym filmem. Kto o nim nie słyszał? Ale czy ten cały szum wokół niego jest zasłużony? Z tym tematem mierzyły się Sara Wasielewska i Kamila Romanowicz, dochodząc do całkiem odmiennych wniosków!


Miasto 44: mocne kino i podzielone opnie


             Film „Miasto 44” miał swoją premierę 19 września 2014 roku i od tego momentu budzi wiele kontrowersji. Jan Komasa jako reżyser współpracował z AKSON Studio aby stworzyć opowieść o młodych i pełnych życia warszawiakach, którym przyszło dorastać w okrucieństwie okupacji. Czy mu się udało? Wiemy na pewno, że zdania na ten temat są podzielone.
           „Miasto 44” ma na celu ukazanie nam życia i rzeczywistości warszawskiej młodzieży, której postawa patriotyczna była wystawiana na próbę na każdym kroku. Akcja filmu odgrywa się na terenie stolicy. Stefan, grany przez Józefa Pawłowskiego, mieszka w kamienicy na Woli razem z matką i młodszym bratem. Po śmierci ojca – oficera Wojska Polskiego – obowiązki utrzymania rodziny spadły na niego. Pracuje w fabryce Wedla, lecz mimo nienagannej jak dotąd postawy, musi znosić upokorzenia ze strony Niemców. Jego marzeniem jest spełnienie obowiązku wobec swojej ojczyzny i pomoc w podziemiu. Mimo obietnicy jaką dał matce odnośnie nie angażowania się w działalność ruchu oporu, dzięki Kamie (Anna Próchniak), wstępuje w szeregi AK. Los stawia mu na drodze Biedronkę, graną przez Zofię Wichłacz. Zakochani w sobie nastolatkowie zostaną poddani próbie – gdy wybuchnie długo oczekiwane powstanie – i ich dalsze życie stanie pod znakiem zapytania.
            Gra aktorska w tym filmie jest na bardzo wysokim poziomie. Dostrzegalne jest to, że przywiązano dużą wagę do doboru aktorów do poszczególnych postaci. Subtelny i wrażliwy charakter Biedronki doskonale pasuje do Zofii Wichłacz, a odważna i dominująca postać Stefana – do Józefa Pawłowskiego. Ich charakteryzacja dobrze oddawała ówczesną modę, wszystko było przemyślane w najmniejszych szczegółach. Efekty specjalne dostarczają dreszczy dzięki dynamicznej muzyce oraz dużej ilości dramatycznych scen.
            Film „Miasto 44” reklamowane jest hasłem „Miłość w czasach apokalipsy”. Jest faktem, że film zawiera obszerny wątek miłosny, wraz z scenami erotycznymi. Ale co na to faktyczni powstańcy? Jeden z weteranów komentuje tę sprawę bardzo krytycznie: „Kiedy ten Czerniaków już się wali, kiedy po drugiej stronie ściany są Niemcy, a tutaj ta łączniczka zdzierająca z siebie to wszystko do naga… Bieliznę pokazuje… Trzy tygodnie byliśmy niegoleni, niedomyci i głodni. A oni w tym filmie oddają się temu gwałtownemu seksowi… Bzdura, po prostu bzdura.”
           Negatywnych opinii powstańców można znaleźć wiele. Lecz z innej strony, ludzie młodsi, nie pamiętający koszmaru wojny, wychodzą z sal kinowych pod wielkim wrażenie. Siła i szaleństwo obrazu oddziałują na nich tak potężnie, że brakuje im słów aby opisać co czują po obejrzeniu tego filmu. Mimo podzielonych zdań, wiemy jedno- widz żądny silnych wrażeń dostanie je na pewno.

Sara Wasielewska



Miasto 44 jako popkulturowe widowisko
„Miasto 44”-film, który ukazuje życie młodych ludzi i losów stolicy w czasie powstania Warszawskiego. Prace nad dziełem trwały 8 lat. Wraz z reżyserem Janem Komasą (znanym z produkcji „Sala samobójców” ) udział w powstawaniu produkcji wzięło udział wielu wybitnych twórców,w tym spece od efektów specjalnych „rodem z Hollywood”. Sam autor zaliczył go do gatunku dramatu wojennego. Prapremiera „Miasta44” odbyła się w rocznicę powstania na Stadionie Narodowym i od razu przyniosła falę krytyki. Pomimo wielkich starań, aby jak najlepiej przedstawić najmłodszym pokoleniom trudną tematykę i koleje losu w tamtych czasach, twórca chyba za bardzo uwspółcześnił tę historię.
Zapowiedź filmu była dla mnie zachęcająca. Zapewne większość osób wchodząca na salę kinową była w przekonaniu, że zaraz obejrzy morowy film historyczny. Jednak już na samym początku, jak to bywa w produkcjach, wprowadzony został wątek miłosny, który przysłonił trochę tematykę i stał się główną częścią ekranizacji. Tak więc pomiędzy spektakularnymi strzelaninami dochodzi do romantycznych wymian pocałunkami . Moim zdaniem jest to trochę paradoksalne, gdy w dość dramatycznej scenie zostaje zwolnione tempo i wokół latających pocisków, przy nieadekwatnej muzyce, widzimy całującą się parę. Trzeba również wspomnieć, że wątek miłosny skupia się wokół trzech osób: Stefana, Kamy i Alicji „Biedronki”. Fabuła tej produkcji nie wyjaśnia jednak, za co tak bardzo wymienione panie kochają głównego bohatera. Wątek miłosny skupił także widok kochającej się pary na tle walących się budynków i walczących ludzi. Taki epizod wygląda skrajnie w sytuacji, kiedy każda minuta wydaje się być prezentem od losu.
Pomimo wspaniałego sztafażu produkcji tzn. panoramy warszawskich ulic, muzealnych pojazdów czy kompatybilnych strojów reżyser zapomniał o kilku nieprzystających elementach. Mam na myśli tutaj szczęśliwego, merdającego ogonem psa leżącego wśród gruzów, gdzie tuż za nim, na drugim planie czołg zabija kolejnych powstańców. Drugim detalem może być mierna gra aktorska, a mianowicie trupy leżące na stosie i mrugające wprost do kamery. Wspominając o mizernej grze aktorskiej trzeba dodać, że przez całą produkcję główny bohater miał tą samą mimikę twarzy, a pozostałe postacie również nie grały przekonująco. Nieczęste zmiany mogliśmy zauważyć tylko w kilku scenach. Być może było to spowodowane nieznaną i młodą obsadą filmu.
Warto przyznać, iż efekty specjalne były naprawdę zaskakujące i starannie wykonane. Jedyne co mogło przeszkodzić im w sukcesie to groteskowe sceny: bieg pomiędzy pociskami po prostej linii bez jakichkolwiek obrażeń, co mogliśmy zobaczyć przynajmniej trzy razy. Albo komiczny i niezrozumiały dla mnie epizod, gdy czołg jednym strzałem rozwala cały budynek, a potem celuje do głównej bohaterki, która po ostrzale ma tylko niewielką ranę na brzuchu i jest zdolna potem do komunikacji z drugą osobą. Autor chciał chyba za bardzo uwspółcześnić tę produkcję dodając nowoczesną muzykę m.in. dupstep, co przy historycznych scenach nie było najlepszym pomysłem.
Ekranizacja przypominała mi bardziej dramat romantyczny połączony z thiller’em niż film o wojnie. Trzeba jednak pochwalić za dobrą oprawę, gdyż przedstawiona fabularna przedwojenna Warszawa jeszcze nie była tak bliska rzeczywistości. Wydaje mi się, że poprzez koncepcję stworzenia filmu pod młodzież autorzy zapomnieli o tym, że najważniejsze jest ukazanie prawdziwości wydarzeń i powagi sytuacji Powstania Warszawskiego.

Kamila Romanowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz