sobota, 6 grudnia 2014

Berek.

Lubię pisać. Od dawna znęcam się fizycznie nad moim zeszytem, pokreślonym i z powyrywanymi kartkami. Zeszytem, który nosi w sobie pojedyncze słowa, masę pomysłów i zdania całkowicie wyrwane z kontekstu. Chciałabym podzielić się z Wami jednym z moich opowiadań, do którego zainspirowała mnie usłyszana uprzednio piosenka. Mam nadzieję, że chociaż Was Ona nie dogoni...



Biegnę.
Przemierzam szybko szkolny korytarz w nadziei, że jej ucieknę. Pokonuję ostrożnie kolejne zakręty, nie zatrzymując się ani na sekundę. Jest daleko za mną. Dogonienie mnie zajmie jej trochę czasu. Może się udać. Mogę jej uciec i przez krótką chwilę zacząć żyć tak, jak wcześniej. Mogę przeżyć. Znowu.
 
Nie, nie uciekniesz.
W głowie rozbrzmiewa mi jej głos. Mam wrażenie, że dochodzi z każdej strony. Tam, gdzie spojrzę widzę jej wykrzywioną złośliwym grymasem twarz. Jest wszędzie. Uciekam od niej i do niej biegnę. Ale nic innego nie mogę zrobić, jak cały czas uciekać. Chować się. 

 I tak Cię znajdę.
Pot spływa mi po twarzy, a krew szybciej krąży w żyłach. Nogi już odpadają, jestem wykończona. Wszystko rozmazuje mi się przed oczami. Powieki są strasznie ciężkie, a ja nie mam już siły na dalszą ucieczkę. Chcę się zatrzymać. Ale wiem, że nie mogę. Muszę walczyć. Biec dalej.
 
Widzę Cię.
Moje ciało drży. Drży ze strachu i zmęczenia, z gniewu i złości. Oczy mam pełne łez. Przyśpieszam. Skręcam w lewo, kierując się w stronę drzwi, za którymi znajdę schody na dach budynku. Moją jedyną nadzieję. Ostatnią deskę ratunku. Szansę na ucieczkę.
 
Pobawmy się w berka.
Staram się uspokoić przyśpieszony oddech. Łzy lecą mi ciurkiem po zaczerwienionych policzkach. Wyciągam przed siebie rękę, licząc na to, że wtedy szybciej dotknę klamki. Po chwili czuję jej chłód. Ciągnę za nią. Drzwi są nadal zamknięte. Jestem w pułapce. Nie mam dokąd uciec.
 
To koniec zabawy.
Zaciskam dłonie w pieści. Przez kilka długich sekund jestem pewna, że już nic nie mogę zrobić. Przegrałam. Zaraz mnie dopadnie. Zabije. Już widzę jej szyderczy, pełen zadowolenia uśmiech.
 
Wygrałam.
Czekam na wyrok. Na karę. Zamykam mocno oczy i zagryzam wargi. Nagle do moich uszu dobiega dziwny dźwięk. Odwracam się. Moje oczy patrzą z przerażeniem na to, co się dzieje. Otwieram szeroko usta.
Krzyczę.

Angelika Rachcińska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz